Kawa, muzyka, dinozaury... Dinozaury, kawa, muzyka

Wraca matka udręczona z pracy, a dzień akurat z tych bardziej do zapomnienia  niż utrwalenia. Jak ów dzień - cień rozpoznać? Czerń ubrań nie wygląda wtedy ani klasycznie, ani tym bardziej elegancko - po prostu żałobnie. Warkocz oklapnięty, usta za mało czerwone, okulary za słabe.

Wraca więc ta zmarnowana żałobnica do domu, przestępując próg z myślą o filiżance kawy - jedynym możliwym w tej sytuacji kole ratunkowym. Jeszcze żeby  ktoś jej to koło podał, ale niestety, młodzież domowa kawy nie pija i parzyć jej w sposób zadowalający nie potrafi.  Samemu trzeba młynka się chwytać, ziarna mleć. Jeszcze tylko chwila wypełniona zgrzytem żaren miażdżących kawowe skorupki, buczeniem ekspresu ciśnieniowego... Tylko ta jedna chwila dzieli ją od upragnionego spokoju i zatopienia się we własnych myślach. Przyjemnie frywolnych, płynących     leniwie, wbrew przyczynom i skutkom. I, co najważniejsze, całkowicie niezwiązanych z pracą. 

 Zasiada kobiecina na kanapie, nóżki swe króciutkie wyciąga. Zanim  na pięć sekund zastygnie w pozie charakterystycznej dla kocich mistrzów zen, w miejscu pracowicie wymoszczonym przez większego, chwilowo nieobecnego, więc nieroszczącego sobie prawa do tegoż dołka zasiadacza - męża,  podejmie ostatnią  w tej godzinie ( obiecuje to sobie solennie) ważną decyzję. Jeśli relaks, jeśli swobodny potok myśli, to tylko przy muzyce. Wybiera Jazzpospolitą.
 Delektowanie się samotnością, kawą i muzyką trwa dokładnie pięć sekund.
Bo już w sekundzie szóstej pada pytanie: " Mamo, a pograsz ze mną w quiz o dinozaurach?"



Nie zagram, chciałaby  krzyknąć! Dość już mam tych stegozaurów i triceratopsów, ich kryz,  rogów ( ile ich mają i gdzie?), diety, wyliczania, ile milionów lat temu wyginęły, sprawdzania czy najszybszy przedpotopowy stwór dogoniłby  Usaina Bolta… Chcę leżeć na kanapie, delektować się kawą  i słuchać pięknej muzyki. Zeby mi tu żaden tyranozaur nie gonił za zdobyczą, żaden pachycefalozaur czaszką łysą nie świecił. Tylko muzyka - na tyle nieoczywista, że zadziwiony mózg odpływa i odpoczywa...

"Mamo, jak nie quiz, to może bitwa dinozaurów?"
O masz ci! Będziemy teraz porównywać, które dinozaury są starsze, które cięższe, szybsze, bardziej agresywne. Ja nie chcę dinozaurów. Dinozaury są brzydkie i nudne, głupie też. Niektóre miały po dwa mózgi, bo jeden był w stanie utrzymać ich organizmu w jako takiej równowadze.

"Nie chcesz dinozaurów? To może poczytasz Jak zwyciężać mamy?"
 Chcesz o bitwach? Proszę bardzo, sama właśnie toczę jedną - o chwilę spokoju i relaksu, ale dostaję łupnia na każdej możliwej pozycji. Z lewej flanki coś mnie kłuje - oczywiście zbłąkane klocki lego (niech będą przeklęte ze swą wszędobylską kanciastością). Z prawej zdeterminowany  i nieznoszący sprzeciwu sześciolatek, ze spojrzeniem Puszka Okruszka. Jeśli nie wybiorę ani dinozaurów, ani bitew, zawiodę go na całej linii, złamię serce i unicestwię wiarę w ludzkość!

No dobrze, bitwy.
 Ale tylko jedna. Pod Mokrą. Na szczęście więcej obrazków niż tekstu. Ilustracje, co naturalne, o tematyce militarnej.  Mama polonistka - pacyfistka nie zna się.
 Jest natomiast ktoś inny, kto się zna. Właśnie wrócił do domu i wkracza do salonu.
"No, idź zapytaj tatę, tata się na tym zna."
Kątem ucha  wyłapuje, jaka jest różnica między myśliwcem i bombowcem. I  tankietka.

***
Ze słuchania Jazzpospolitej, z relaksu przy muzyce i kawie - nici. 
Strapiona głowa domaga się sprawiedliwości. Sprawiedliwość przybiera urocze kształty Cecylii Bartoli i jej  Sacrificium. Scuola Dei Castrati. Barok w postaci najczystszej. Wszystkie możliwe ozdobniki dźwiękowe, trele morele wprawiające w drżenie szyby w oknach.
Zemsta bywa przyjemna.


P.S. Autorką  ilustracji  jest  jedyna  w swoim rodzaju artystka rysowniczka, malarka, florystka- Marta  Ślazyk.









Komentarze