1. Po siedemnastu latach pracy w tym samym budynku ( choć w dwóch różnych instytucjach), po sześciu latach walki na szczególnie ciężkim froncie edukacji specjalnej, dopadły mnie:
a) zmęczenie i niepokój,
b) wątpliwości.
Czy jest ze mną coś nie tak, skoro nie umiem już cieszyć się z faktu, że uczennica pisze pięć zdań wypracowania, a rok temu ledwo skleciła jedno? Bo ja chciałabym zdań dziesięciu, jakiejś głębszej refleksji i … poczucia humoru?
Czy umiałabym jeszcze pracować z tak zwaną zwyczajną młodzieżą, taką na przykład jak mój syn i dzieci znajomych?
Czy ja, nowsza ( choć już lekko zużyta) wersja Stasi Bozowskiej, nauczająca od zawsze na wiejskiej placówce, odnalazłabym się w dużej szkole, takiej z tysiącem uczniów, z klasami dwudziestopięcioosobowymi, w edukacyjnym kombinacie?
Poradziłabym sobie w relacjach z uczniami i nauczycielami?
Z dyrektorem odległym od pracowników o lata świetlne, do którego na spotkanie trzeba się anonsować w specjalnym zeszycie?
Pracując długo w jednym miejscu, zyskałam poczucie bezpieczeństwa i względny spokój. Wartości bezcenne, wiem. WIEM. Ale też przyplątało się niedobre w każdym zawodzie, a już w szczególności w profesji nauczycielskiej, przekonanie o własnej nieomylności i "że co to nie ja". Zasiedziałość.
Zaczęła mnie niepokoić myśl, że pociąg o nazwie "Perspektywy", może nie ostatni, ale coraz rzadziej wjeżdżający na mój peron, znów za chwilę odjedzie, a ja pozostanę tam, gdzie stałam, z głupią miną i narastającym lękiem o własną przyszłość.
Trzeba było dość boleśnie uszczypnąć się w policzek i wprowadzić dodatkową, niepokojącą zmienną w zawodowym równaniu. Podjęłam dodatkową pracę w nowej szkole.
2. Dziwne uczucie.
Najpierw z powodu pobudki. Nie trzeba o piątej. Szok dla organizmu, który latami przyzwyczajał się i nieproszony bezbłędnie zareagował pobudką o piątej, nawet po po dziewięciu tygodniach wolnego. Po odtwarzanych w głębokiej nieświadomości, śnionych a realnych jak cholera radach pedagogicznych.
Jest źle ze mną, a nawet bardzo źle, pomyślałam.
Droga do pracy wiadomo, też inna. Bliżej. Zdążę odprowadzić malca do przedszkola, a nawet - przechodząc przez park, posiedzieć chwilę na jednej z ławeczek. Głupio tak siedzieć bez celu o 7.20 - to jak policzek wymierzony wszystkim pilnym pracownikom spieszącym do swych zadań, ale... nie mam innego pomysłu. Nie chcę wyjść przed nowymi kolegami z pracy na nadgorliwca i być na miejscu o 7.30, ale wieloletni nawyk ogarniania się na siódmą albo i wcześniej nie odpuszcza. Przytrzymuję nadgorliwca na ławeczce. Niech się podleczy trochę, patrząc na jesienne drzewa albo choćby na kaczki pływające po stawie. Telefon do torby, książka też, trzeba jedynie nicnierobienia. Pięć minut. Nauczycielski kryzysowy mindfulness:)
3.A potem czas traci na znaczeniu, liczy się wyzwanie i jego intensywność. Będąc w nowym miejscu staram się nie grać wedle reguł ze starej, ale wychodzi ze mnie ten mały hitlerek, oj wychodzi. Na podłogach siedzą! Telefonów bezkarnie używają! Rozmawiają i śmieją się, na pewno coś knują!
No i ta dwupłciowość! Matko, jak ja muszę się pilnować, żeby mi znowu nie wyszło " - łyście", gdy z naprzeciwka łypią okiem ciekawym, ale i zadziornym nie tylko dziewczyny, ale również grzywiaści i niesforni młodzieńcy. Odzwyczaiłam się już od tego dwugłosu.
I "dzień dobry" mówią, choć nie znają, ale że wyglądam na starszą, bo przecież nie na większą, to uznają, że przywitać się trzeba. A więc są na świecie dzieciaki, które znają jakieś formuły grzecznościowe!
O, są też takie, które język polski lubią i na zastępstwie pilnie pracują.
I oczywiście, żeby nie było tak różowo, są i takie, które przy nauczycielu głośno i bez pardonu go obgadują, a upomniane zgrywają durniów, że to nie one.
Początkujący nauczyciel z siedemnastoletnim stażem, któremu ciężko znosić upadki z wyżyn profesjonalizmu na polany bezradności... :)
A jednak gdyby ktoś pytał, to będę powtarzać - warto. Warto wystawić swoje ego na lekką zawieruchę, warto poczuć się jak debiutant, warto choć na chwilę zmienić otoczenie. Normalniejesz człowieku i nabierasz pokory. Spokoju mniej, ale błysk w oku jakby bardziej intensywny.
P.S. Wszystkiego najlepszego, Drodzy Nauczyciele!
Komentarze
Prześlij komentarz