Najpierw zwróciłam uwagę na niezwykle długie włosy pani zajmującej fotel po lewej - wyjątkowo długie jak na kobietę w okolicach sześćdziesiątki. Większość znanych mi pań w tym wieku decyduje się na skracanie włosów, motywując to ich osłabieniem, wypadaniem, podświadomie zaś realizując wzorzec matrony, która nie tyle powinna się podobać ( jako kobieta powinna się stać przezroczysta), co być szanowana.
Tymczasem tu włosy aż do pasa. I wyjątkowa gotowość do rozmowy, dzielenia się swoim doświadczeniem. Nie zraża jej nawet to, że od słowa do słowa wymyka mi się - jestem nauczycielką polskiego. Nie wiem, czy kiedyś wspominałam o tym, jak ta nauczycielskość blokuje, a czasem wręcz gasi chęć rozmowy. Moja sąsiadka na szczęście lubi opowiadać. Oddaje swoją historię we władanie takich jak ja - kolekcjonerek dobrych rozmów, ale też słyszących już niejedno pracownic salonu, a także innych klientek, które chcąc nie chcąc, przyjmują konwencję i godzą się na szczerość.
Moją sąsiadka od lat pracuje w Niemczech jako opiekunka osób starszych. Z zawodu pielęgniarka, zaczynała na intensywnej terapii. Było to w czasach, gdy wiedza o zbawiennych skutkach obecności bliskich przy pacjencie znajdującym sie w śpiączce nie była powszechna, więc dostęp rodziny do poszkodowanego drastycznie ograniczano. Bardzo źle, mówi moja sąsiadka. Mój mąż znajdujący się w śpiączce po ciężkim wypadku, obudził się właśnie przy mnie - podkreśla ze wzruszeniem.
Ten wypadek zmienił wszystko. Mąż doznał osiemdziesięcioprocentowego uszczerbku na zdrowiu. Młodszy syn, choć fizycznie nie ucierpiał, podupadł psychicznie. Trzeba było chłopaków ratować. Podczas rodzinnej narady dwie babcie, moja sąsiadka z fotela po lewej i jej starszy syn podejmują następujące decyzje: młody zaraz po maturze ( do której podchodzi zaszantażowany przez mamę) jedzie do starszego, do Anglii i tam spróbuje stanąć na nogi. Sąsiadka zaś decyduje się na wyjazd do Niemiec - pensja polskiej pielęgniarki nie wystarcza na rehabilitację męża ( na zabiegi z funduszu trzeba niemiłosiernie długo czekać, każdy dzień zwłoki to bezpowrotna utrata szansy na sprawność), wypożyczenie sprzętu do ćwiczeń, zakup specjalnego łóżka. Podczas gdy ona zasuwa w Niemczech na dwóch etatach, opiekę nad mężem sprawują jej matka i teściowa. Rodzinna mobilizacja przynosi nadspodziewanie dobre efekty - mąż porusza się dziś bez problemu, a nawet od czasu do czasu szaleje na motocyklu. Młodszy syn wykorzystuje szansę, staje na nogi, zaczyna nawet za granicą studia.
Moja sąsiadka z fotela po lewej gada i gada. Opiekuje się osobą cierpiącą na Alzheimera. Ma swoje specjalne metody - przede wszystkim dużo ze swym podopiecznym rozmawia. No jasne, przecież widać, jaka to gaduła! Sąsiadka jest pewna, że podopieczny ją rozumie, że chce żyć - i tę chęć należy uszanować i pomagać, ile się da.
Zwykle w salonie fryzjerskim spędzam godzinę - dwie, przy czym tę drugą przesypiam uspokojona szumem suszarek, zrelaksowana masażem głowy, wygrzana ciepłem lamp.
Tym razem, jak się domyślacie, nie zmrużyłam oka. Nie dało się nie słuchać. Z opowieści pierwszej wynikała druga ( była też historia leczenia rzekomego tocznia obwodowego - zabijcie, nie wiem co to za choroba, przez podlaską znachorkę), była historia kóz, było o mężu - gapie, który nie odróżnił peruki od prawdziwych włosów... Monolog sąsiadki stopniowo przeistaczał się w wielogłos, kolejne panie dokładały swoje wątki. Było w tym gadulstwie coś pokrzepiającego, bo choć większość z nas już nigdy się nie spotka, podarowałyśmy sobie trochę uwagi, serdeczności, wsparcia. I uśmiałyśmy przy okazji po pachy.
A te jajka to od mamy mojej fryzjerki. Jej kury niosą się jak szalone. Pomyślała, że córka przy okazji strzyżenia i farbowania może je klientkom rozdać. Bo przecież nie mogą się zmarnować!
Wzięłam dziesięć sztuk, a nawet już je wraz z rodziną zjadłam. Mężuś zrobił pyszną jajecznicę na boczku.
Oj, tak, wizyta u fryzjera może stanowić nawet terapeutyczną sesję;) "Moja" fryzjerka zawsze robi mi kawę i gdy czekam z farbą na głowie, to sobie rozmawiamy, a czasami rozmowy toczą się dodatkowo z innymi klientkami. Lubię chodzić do fryzjera, czuję się tam swobodnie, dopieszczona i zawsze wychodzę zadowolona.
OdpowiedzUsuń