Babcia Luba

Była maluteńka i okrągła. Miała piękne oczy. Siwiutkie (od kiedy pamiętam) włosy, stosunkowo cienkie, tapirowała dla nadania objętości. Z delikatnych srebrnych pasm Lubomira formowała niewielki koczek. Lubiłam tę staranność w fryzurze i długo nie mogłam pogodzić się z tym, że zdecydowała się na krótkie włosy.
Przed ważnymi wyjściami szykowała beret, a właściwie kilka beretów, jeden w drugim, co  nadawało tej przedziwnej konstrukcji sztywność i pozór elegancji. Ze też głowa w tym nie puchła.  Zwieńczeniem przygotowań były perfumy Pani Walewska lub Być może..., którymi babcia skrapiała się obficie. Tymi samymi perfumami, nieco rozcieńczonymi, dziadek Józef polewał nas na okoliczność śmigusa - dyngusa. 
Czasami zamiast beretu na babcinej głowie pojawiały się chusty - kolorowe, wzorzyste, zawiązywane pod brodą, po wiejsku. Wykradałam je Lubomirze, podobnie jak drewniane broszki lub muślinowe, haftowane na mankietach i na stójce koszule. Przechodziłam w tych koszulach całe studia, czarowałam nimi jeszcze nie - męża. Kiedy i gdzie je zgubiłam, oddałam, porzuciłam - nie pamiętam, ale nie mogę tej mojej niefrasobliwości odżałować. Podobnie jak tego, że nie ocaliłam pięknego lustra wiszącego w jej przedpokoju, pamiętającego jeszcze niemieckich właścicieli domu. Miałam je zabrać do swojego domu, taka była umowa między babcią a mną. Ona dotrzymała słowa, ja nie. Zawsze było jakieś potem, później, lustro z bezużyteczności rozpadło się. Jeśli się w końcu nie zbiorę, podobny los spotka wysłużonego starego Singera.

2. Moja rodzina posiada swoje kulinarne rytuały. Jednym z nich jest lepienie pierogów. Kiedy mama planuje pierogi, zawsze umawia się ze swą siostrę Danusią. To konieczne - pierogi robione w samotności  nie prezentowałyby się i nie smakowały tak dobrze. W czasach licealnych często asystowałam mamie, ale to nie jej zawdzięczam pierogowe wtajemniczenie, lecz babci Lubomirze.
 Lubiłam jej kuchenny stół - solidny, ciężki, z wielką szufladą pełną  różnych skarbów i akcesoriów.  Na stole babcia stawiała dwie misy - jedna z farszem do ruskich, druga z przesmażoną kapustą. I zaczynała  - jedna setka, potem druga... A więc najpierw trzeba dobrze skleić całość, potem kawałek falbanki, taki na szerokość palca, zagiąć i docisnąć, następnie kolejny dokleić tak, by nachodził na ten  pierwszy.

3. Dzisiaj, kiedy zadzwoniła mama, odruchowo zajrzałam do różnych moich zapisków. Okazało się, że zanotowałam  sporo anegdotek o babci. Kiedyś zrobiliśmy jej z Tomkiem, moim młodszym bratem, żarcik. Wiedząc, że przyjdzie, nałożyliśmy na twarze maseczkę pielęgnacyjną, którą po zaschnięciu zdejmowało się  jak płacheć skóry. Przerażona babcia krzyczała wniebogłosy.

Babcia Lubomira była  prostą kobietą. Edukacja szkolna, oczywiście z powodu wojny,  to zaledwie epizod w jej życiu. Miała swoje życiowe mądrości i zasady, z którymi ja nie potrafiłam się zgodzić. Ona też niektórych spraw długo nie rozumiała,  jak na przykład tego, że jako jedyna córka  mieszkam dość daleko od mamy. Ale gdy poszłam na studia, za punkt honoru stawiała sobie, by  przy każdym spotkaniu podarować mi choć 20 złotych i słoiczek czegoś dobrego.  Miłość wyrażała karmiąc, a jej największą troską budził fakt, że ktoś z jej bliskich chudł. Lubiła nas okrągłych i pyzatych.














Komentarze

  1. Kurko Kochana, strasznie mi przykro, że Luba odeszła... Odeszła? Może jednak nie do końca. Ja wierzę, że bliscy są z nami na zawsze.
    Twoja Babcia, z Twojego opisu, przypomina mi moją. Takie babcie to niezwykłe zjawiska w zwariowanym świecie współczesnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. 😔 Babcia !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz