wysiadywanie czasu

Wieczorem dzwoni do mamy: Cześć, nie przyjadę jutro, wypadło mi to i to.  A ona odpowiada: A ja, córko, czekałam na ciebie dziś. Czekałam cały dzień. A ty do mnie nie przyjechałaś.

Dlaczego mama czekała? Nie pamięta, by mówiła, że akurat tego dnia przyjedzie. Niczego nie obiecywała. Przypomina sobie natomiast luźną rozmowę na temat przyjazdu, rozważanie możliwych dat. Ale czy potwierdziła jakiś termin? Pamiętałaby, sprawdziła i zapisała pociągi.

To była luźna rozmowa. Hipotetyzowałam - wyjaśnia. - Zawsze przecież dzwonię, by potwierdzić wizytę, ustalić coś konkretnego.

I dlaczego mama cały dzień na nią czekała. Przecież ma telefon. Zamiast tkwić bez sensu w domu i bezowocnie czekać na córkę, zwyczajnie mogła zadzwonić. Zapytać. Upomnieć się. 

 - Mówisz tak, że nic nie rozumiem - mama odpowiada.

Nie mogła zadzwonić. Była zajęta ważniejszym - wysiadywaniem czasu, ckliwością i pielęgnowaniem tęsknoty.  



Komentarze