las


 

I znów

uwiodła mnie

pokusa

doświadczania

nic przecież ponad

jego 

zmatowiałą szlachetność

podniosłość momentu wyjścia

próbę starcie wyzwanie

wszystko to woła i kusi

a oczy tych z którymi dzielisz 

gorzką mądrość

po czasie

pozwalają uwierzyć

że był w tym

jakiś tryumf

 

wyruszyłam więc

choć 

powtórzę

wahałam się bardziej niż zwykle

postanowiłam jednak

zaufać

nasilającej się z wiekiem

potrzebie skrupulatności

manii zbieractwa

wszystkiego 

a zwłaszcza

szczątków rozpadu

 

idąc w las

podnosiłam

porzucone drobiazgi

kamienie

szkielety liści

patyki i chusteczki

pudełka po papierosach

 

kieszenie mojej kurtki 

pęczniały od strzępów historii

rosła kolekcja zaniechań

lub tylko zwykłego niechlujstwa

a z dłoni zaciśniętych

na złotych błyszczących resztkach

spływało strużką

wspomnienie

czyjegoś zaspokojenia

 

niosłam ten nadmiar

las sprzyjał

z wdzięcznością 

ujawniał swe skarby

poddawał je pod mój osąd

oddychał z ulgą

znajdując we mnie

wspólniczkę

a ja

niosłam to wszystko dalej 

nic  więcej

nie mogłam zrobić 

 

nie byłam zła na nikogo

i ja

coś po drodze gubiłam

jak tknięte jesienią drzewo 

zrzucałam niepokoje

 

mój krok stawał się lżejszy

a oddech przejrzystszy lasem

 

wiem jednak

że to nie koniec

ktoś będzie musiał

posprzątać

i po mnie

westchnąć zapłakać

przemilczeć

moje zdrady

w tym tę największą 

siebie

 

las

wysłucha cierpliwie









 


 


















Komentarze