Zainteresowanych efektami moich zmagań ze wstępem spieszę poinformować, że zadanie ukończyłam.
Swoją drogą, jaki to dla mnie ciekawy zwrot akcji. W czasie studiów słynęłam z produkcji wstępów. Kilka machnięć długopisem i wstęp był gotowy. Działo się to natychmiastowo, bez zbędnych uników i prokrastynacji. Miałam nawet stałe klientki, koleżanki przychodzące z prośba o pomoc, bo brakowało im pomysłu na to, jak jak zacząć pracę, którą już rozwinęły, a nawet podsumowały. Chciałyby jakoś tak mniej rzeczowo, konkretnie, nieco bardziej górnolotnie, ale też bez przesady, niezbyt pompatycznie; rejestrem emocjonalnym wstęp musiał pasować się do reszty. No więc tworzyło się te frazy inicjalne, naiwne inwokacje, zdania jak torty bezowe, radosne wytwory wybujałej i ledwo co zorientowanej w temacie głowy… z zaangażowaniem początkującej grafomanki. Jak się te wstępy sprawdzały - czy dodawały pracom wartości, czy wręcz odwrotnie – fatalnie nastrajały do dalszej lektury i szukająca pomocy autorka wpadała przez nie z deszczu pod rynnę – tego niestety nie wiem. I niech tak zostanie - czego ucho nie słyszało, czego oko nie widziało... od tego lżej.
Z perspektywy czasu uważam moją studencką działalność paraliteracką za skandaliczny dowód zadufania, zarozumialstwa, a nawet głupoty. A wtedy - wręcz odwrotnie! Była okazja, żeby się popisać – dosłownie i w przenośni, chwalono mnie i doceniano – czemu by nie skorzystać?
Dziś wstępy są moim przekleństwem. Najgorzej wyprodukować pierwszy akapit. Zanim się człowiek zabierze do tego, potrzeba roku psychoterapii:) albo kilku par serdecznych, przyjacielskich rąk, które wyciągną z najmroczniejszych zakamarków niewiary w siebie.
Dobrze też działa zbliżający się deadline:)
A nawet jeśli coś w końcu się ruszy - to co się okazuje? Więcej kreśli autorka, niż pisze. Pięćdziesiąt zdań wyrzuci, przeklnie, trzy zostawi. Bo wszystkiego za dużo, niezbyt to precyzyjne, niejasne.
Przejadł mi się chyba ten tort bezowy, przyszedł czas na klasyczne herbatniki – czysty, przyjemny do pochrupania sens. I kalorii zdecydowanie mniej!
Komentarze
Prześlij komentarz